Pamiętam, 10 lat temu, wraz z mężem, obracając kulę ziemską w ręku, wybierali kraj, w którym chciałbym wyjechać. Wtedy wybór padł na Kanadę – duży kraj wielkich możliwości, gdzie wielu jej mieszkańców – migranci. Ale nie odważył się: czy duża odległość, to czy неокрепшее chęć migracji nie pozwoliły nam zrobić ten krok.

Wyjechali później, przez 7 lat, i już do Polski.
Po raz drugi rozwiązanie dało się łatwo i szybko. Myślę, że po prostu przyszedł do ważnej momencie, kiedy argumenty „za” w jednej chwili przeważają korzyści „przeciw”.
Więc wyjechać było łatwo, mimo, że zostawiliśmy, jak i wszelkie migranci wszystko: rodzinę, i przyjaciół, i mieszkanie, i pracę, i zwykły tryb życia.

Po pewnym czasie wyjazdu i boryka się z samotnością. Było ono związane nie tyle z brakiem nowej komunikacji, nowych przyjaciół tu w Polsce, jak zmieniło się nastawienie starych znajomych. Odległość między przyjaciółmi wszystko ma znaczenie. Komunikacja stała się coraz bardziej rzadkie. Z niektórymi w ogóle ustało. Ja po prostu wypadła z ich piaskownicy, raz w drugą. A kiedy próbowałam udziału w życiu kraju, w drodze głosowania, i otwarcie wyraził swój wybór, mnie zarzucili w tym, że raz wyjechałam, to i głosować nie musi, bo u mnie już inna piaskownica. Jak się okazało, tak wiele osób sądzi, zapominając o prawo wyboru, прописанного w Konstytucji, dla wszystkich obywateli, niezależnie od ich miejsca zamieszkania. Ponadto, dla niektórych zaczęłam предательницей, która opuściła swój kraj w trudnym czasie, w poszukiwaniu łatwego życia dla siebie i przestał być sobą. Mój wyjazd był sito relacji, tracąc przez to wszystkich, pozostawiając tylko prawdziwe przyjaźnie, ale przy tym wzmacniając je jeszcze bardziej niż wcześniej.

Każdy przyjazd do domu stał się obnażać dla mnie niedoskonałość życia w kraju. W oczy stało się spieszyć to, że wcześniej nie zauważyłem, lub postrzegane, jako norma życia. Ale będąc za granicą nie jako turysta, ale jako mieszkaniec innego kraju, pogodzić się z tą „normą” było już nie możliwe. Narastało poczucie przepaści i niezrozumienia.
Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że wielu ludzie czepiają się formularz, pomijając istotę rzeczy, nie zauważając i przyzwyczaić się do realiów, które są wokół.

Spojrzałam na swój kraj bez różowych okularów patriotyzmu. Nie, ja nadal kocham swój kraj, ale już nie jako coś abstrakcyjnego, a bardzo konkretne: mój kraj – to ludzie, rodzina i przyjaciele.

Jestem przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem obywatelem danego kraju. Mam prawo na lepsze życie, tu czy tam, nie ważne. W rozdziale mojego życia stoją ja i moja rodzina, a wszystko inne jest drugorzędne, ze wszystkimi atrybutami – hymnami, herbami, językiem i flagą.

Przestąpiwszy diabła pod nazwą „granica państwa”, zrozumiałam, że przy całej jej długości geograficznej i politycznej rzeczywistości, ona nadal istnieje, przede wszystkim w naszych głowach, łącząc lub разъединяя ludzi według narodowości. Wyjść poza granice – to wyjdź z matrixa toaletowe i poczuć się częścią czegoś większego, niż państwo.

Lubię być emigrantem, choć to trudne. Często czujesz się obcy wśród swoich, jak w nowym kraju, jak i w swojej rodzinnej. Ale u imigrantów ma jedną przewagę nad innymi: otworzył swoją świadomość i zniszczył dla siebie granice. Odtąd on – obywatel całej planety Ziemia.

Autor: Irina Konoplewa

ОСТАВЬТЕ ОТВЕТ

Please enter your comment!
Please enter your name here